POCHWAŁA BALKONU

Anna Cymer dla Notatek Z Pandemii

25.4.2020

POCHWAŁA BALKONU

Nikt nie mógł przewidzieć epidemii, w środku której właśnie się znaleźliśmy. Ale wyposażający mieszkania w balkony architekci mogą mieć teraz poczucie, że trochę nam pomogli znosić trudy izolacji.

Bardzo ciepły, słoneczny, pachnący wiosną poniedziałek wielkanocny 2020 roku spędzałam na balkonie. To było jedyne miejsce, w którym można było legalnie i swobodnie (na ile pozwala na to skromny metraż tegoż balkonu) powygrzewać się na słońcu. A tej czynności jest przecież spragniony każdy mieszkaniec naszej strefy klimatycznej!

Nie ja jedna wpadłam na ten pomysł. W sąsiadującym z moim blokiem apartamentowcu wręcz tętniło życie. Tam większe od naszych, blokowych, balkony pozwoliły na liczne aktywności. Na trzecim piętrze przy małym stoliku kilkuosobowa rodzina jadła świąteczny posiłek, na drugim już panowało lato, bo mieszkanka w kostiumie kąpielowym zażywała kąpieli słonecznych, balkon na pierwszym piętrze zamienił się w plac zabaw dla dwóch kilkuletnich chłopców (jest nim zresztą codziennie).

Relaks na balkonie skłonił do przemyśleń. Wyszło mi z nich, że dostępny prawie dla każdego balkon czy loggia – to właściwie wynalazek drugiej połowy XX wieku. Wcześniej balkony przypisane były zwykle do bardziej luksusowych lokali, nie stanowiły standardowego „wyposażenia” mieszkań w kamienicach, a i w pierwszych modernistycznych blokach z lat międzywojennych pojawiały się rzadko, uznawane za zbytek. W architekturze mieszkaniowej socrealizmu masywne balkony z tralkowymi balustradami także były raczej ozdobą bryły niż funkcjonalną częścią mieszkań. Ich walory zaczęto powoli dostrzegać po odwilży 1956 roku, a stałym elementem wyposażenia lokalu stały się w epoce prefabrykacji. Przemysłowo produkowane „klocki” do składania mieszkań w wielkich blokach raczej już powszechnie uwzględniały istnienie balkonów. Czy miały one rekompensować niewielki zazwyczaj metraż mieszkań? Nie zawsze, bo w niektórych modelach bloków stosowano ledwie osłonięte balustradą okna balkonowe (wiele uroku ma ich potoczna nazwa - „rzygowniki”). Małe czy duże, jednak większość bloków z drugiej połowy lat 60. i z lat 70. balkony posiada. Kto się wychował w bloku ten pamięta dziesiątki ich zastosowań – zabudowywane szybami mogły stanowić dodatkowy pokój, zawalone niepotrzebnymi gratami zastępowały składzik, bywały okupywane przez gołębie, zastępowały spiżarnię, oczywistością były na nich liczne instalacje do suszenia prania i doniczki z pelargoniami. Wg moich wspomnień balkon był czymś tak oczywistym, że nie wzbudzał szczególnego zainteresowania, po prostu się go używało.

Nie można tez nie zauważyć, jak ważną rolę pełniły balkony przy kreowaniu brył bloków. Same cisną się do głowy przykłady wrocławskiego Manhattanu Jadwigi Grabowskiej – Hawrylak i specjalnie dla tego osiedla zaprojektowane prefabrykowane, zaokrąglone balkony, tworzące wyraz architektoniczny całego zespołu. Na katowickich osiedlach projektu duetu Buszko – Franta, Tysiąclecia i Roździeńskiego, balkony nie tylko nadają wyjątkowy wyraz blokom, ale i stanowią atrakcyjne przedłużenie mieszkania. Nieco szaloną formę wrocławskie Osiedle Przyjaźni (proj. Witold Jerzy Molicki) zawdzięcza m.in. gęstej kompozycji ażurowych loggii, a w Krakowie stoi po prostu Dom Stu Balkonów, blok zaprojektowany przez Bohdana Lisowskiego na przełomie lat 50. i 60. Balkony są ważnym elementem brył gdańskich falowców, katowickiej Superjednostki, bloków na Osiedlu im. Słowackiego w Lublinie i tysięcy mniej sławnych polskich bloków.

Nowe budynki wielorodzinne, wznoszone w XXI wieku, także zazwyczaj posiadają balkony. Te są różnorodne – mogą mieć formę luksusowych tarasów i maleńkich boksów, bywają całkiem oszklone, przypominając tym akwaria, lub stylizowane na swojskie, z detalem z drewna i miejscem na rośliny. A jednak to, co zwraca najbardziej uwagę w najnowszej zabudowie mieszkaniowej, to fakt, że balkon jeszcze częściej niż kiedyś służy kreowaniu formy architektonicznej budynku. Na nowych osiedlach wiele można znaleźć przykładów domów o niebanalnych, światłocieniowych elewacjach, który to efekt uzyskany jest za pomocą odpowiedniej kompozycji zagłębień loggii czy wykuszy balkonów. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że te zabiegi formalne nie idą w parze z użytkowym walorem tych miejsc, tak, jakby balkony były projektowane wyłącznie dla ozdoby. Nie bez znaczenia jest zapewne także fakt, że za sprawą gęstej zabudowy nowych osiedli o miły widok z balkonu i poczucie prywatności tam trudniej.

Wiosną 2020 roku górą są posiadacze willi – oni w swoich ogródkach mogą do woli korzystać w uroków tej wspaniałej pory roku. Wciąż jednak większość polskich mieszczan mieszka w budynkach wielorodzinnych, które w czasie wymuszonej przez epidemię izolacji są miejscem oferującym dość skromne atrakcje. Czy panująca epidemia pozwoli nam na nowo odkryć walory loggii i balkonów? Czy docenimy nie tylko pomysłowość architektów z przeszłości, którzy czasem samymi tylko balkonami potrafili urozmaicić bryłę budynku, ale i walory użytkowe tych przestrzeni, łączących nasze domostwa ze światem zewnętrznym? Końca pandemii nie widać, nie zanosi się na zawieszenie izolacji. Jednocześnie idzie lato, w piękną pogodę będzie naprawdę trudno wytrzymać w czterech ścianach. Czuję, że najmodniejszymi w tym sezonie ternami wypoczynkowo – rekreacyjnymi staną się balkony, nawet te o metrażu „rzygowników”.

Anna Cymer